Disclaimer: autor niniejszego raportu czerpał wiedzę o lore wh40 wyłącznie z pierwszej książki Herezji Horusa i Wikipedii, wszystkie nieścisłości są zamierzone, ponieważ tak było, zaufaj mi bracie.
W ciemnym i mrocznym 41 tysiącleciu istnieje tylko wojna… Więc kiedy dostajesz na czarnoksięski pager nową wiadomość od senior Infernal Majstera Zagrajnika, to wiedz, że coś się dzieje.
Więc szło to mniej więcej tak: Witam, Mateusz. Jest pilne zadanie od zarządu, ja mam dziś spotkanie na temat równego traktowania płci wśród Adeptus Custodes więc niestety, ale ty musisz to ogarnąć. Aha, no i na poniedziałek jakbym miał powerpointa na mailu to będzie super.
Czyli kolejny weekend w robocie. Okazuje się, że wszechpotężny James Workshop wiedziony impulsem lorda Pana Tzeentcha (oh, be praised!) zmienił kompletnie zasady rządzące naszym uniwersum. Podobno granat nie ma już indirecta a tzaangory mogą nosić tarcze. Saaaaay Whaaaat?! Musimy zebrać multidyscyplinarny, młody i aktywny zespół i poznać na nowo jak działa świat. Easy peasy. W sumie lepiej to, niż pisanie postów na linkedin.
Szybki ticket do działu HR, potrzebuję 2 junior sorcererów, paru żołnierzy wyklętych w rubriców zaklętych (koniecznie ten nowy warpflamer niech wezmą) no i te kozy z tarczami. Dorzućcie dla mnie jeszcze czempiona i typka z trąbką. I proszę Kasiu, na dziś ich wszystkich ogarnij bo tam na górze już mają sranie a jeszcze prezentacja do zrobienia będzie. I ten, najbliższy warpteleport o 5:42 zabukuj, dzięki.
Kiedy żeśmy się wszyscy zebrali, ekipa wyglądała, no nie powiem, zajebiście. Ja, czyli lider zespołu, dział Tempyrion (leczenie, manipulacja czasem i takie tam), Grzesiu z działu Destiny (trochę mu zazdraszczam Doombolta v.2.0) i Asmodeius z działu Warpfire (jakieś podstępne bombardowanie ogniem i inne klątwy). Oprócz tego sześciu potępieńców zaklętych w potężne pancerze kosmicznych marine (w tym dwa flamery because, why not) i cała banda tzaangorskich kóz uzbrojonych w tarcze (sick save na 4+), siekierki, sztachety i co tam jeszcze znaleźli pod firmą. Nawet flagę Falubazu mieli.
No generalnie drużyna marzeń, Space Jam 3.
Z Grzesiem się już znaliśmy z innego projektu, z Asmodeiusem się właśnie poznaliśmy, trochę dziwny gość ale ogólnie ok. Rubryki nic nie mówiły bo cośtam cośtam all is dust, no a kozy jak zwykle skrzeczały po tzaangorsku wiec ch*j kto by je tam rozumiał, ale ogólnie wyglądały na zajarane nowymi tarczami. Więc git.
Mówię im jednak dobra, nie ma opierdalania się, mamy teleport o 5:42 więc ładować się w koło transmutacji i Kansas robi bye bye.
A potem już jak nie jebło jak nie trzepło, całe ciało rozciągnęło się w nieskończoność by zaraz skurczyć się do pojedynczego atomu. Umysł spowiły mi mroczne wizje a przed twarzą zaczęły tańczyć fioletowe i niebieskie płomienie. Jednego tzaangora rozerwało na strzępy, więc zamknąłem oczy aby mi nie naleciał ten cały wirujący syf. Gdy je otworzyłem, staliśmy już na obcej planecie.
Mówiłem, że będzie trzęsło - zaśmiał się Grzesiek, po czym zwymiotował. Asmodeius tylko wzruszył ramionami i strzepnął z płaszcza zaschnięte już resztki tzaangora. Rozejrzałem się. Rubryki jak zwykle stały ponure i niewzruszone bo cośtam cośtam all is dust, 14hp i save na 2+ , tzaangory szczebiotały wesoło między sobą. Wokół nas stały jakieś ruiny, część z nich wyglądała na slumsy orków, obok szumiała cicho rura z zieloną plazmą. Na horyzoncie widać było jakieś większe kontenery imperialnej produkcji. Zimny wiatr targał połami mojego płaszcza, kiedy otwierałem pager aby zobaczyć po co w ogóle się tu znaleźliśmy.
- Ej chłopaki, mamy zdobyć jakiś Intel.
- Ale co procesor?
-Nie no mordo, wywiad zrobić, i nie, nie pytanie na śniadanie. Chodzi o to, że w trzech punktach mamy informacje wywiadowcze i musimy je pozbierać i zabrać ze sobą, a poza tym przejąć i zabezpieczyć tamte kontenery po drugiej stronie doliny.
-kontenery z czym?
-Raczej z kim. – Powiedziałem, bo zza budynków zaczęły się wyłaniać potężne postacie w jeszcze potężniejszych pancerzach z jeszcze potężniejszymi zdolnościami i niezliczoną ilością potężnych Command Pointów.
Gra nr 1 vs Luke the Chosen One – Legionnary, Crit Op Intel, Tac Op Take Ground
Okazało się, że podobny pomysł co my miała grupa wojowników chaosu, weteranów 1000 letniej wojny wyznawców pradawnych bogów itd. Co gorsza, był wśród nich jeden mag, follower Tzeencha tak jak i my. Po smrodzie który przynosił wiatr zorientowałem się, że reszta musi być kultystami Nurgla, bo ci nie myja się niegdy, chyba, że w szambie. Zębów też nie myją bo ignorują piercing i dziur się nie boją. Szybko ogarnęliśmy, że Tzaangory niezbyt nam się nadadzą w tej walce, więc kazałem im grzecznie poczekać na swój czas.
Ty, ty i ty – wskazałem na 3 Rubricae – zająć pozycje za ruinami i tym orkowym badziewiem. Bierzcie warpflamer, RDD - Rozrywające Dusze Działo i bolter. Ja zważyłem w dłoni kopesh – myśląc, że będzie git na tych nurglowców. Podobnie postąpił Asmodeius. Jedynie Grzesiek wziął nowy bolt pistol który teraz wali aż na 8 cali. Następnie szybka modlitwa do Tzeentcha zaowocowała u mnie zespołem niespokojnych nóg – i już mogłem biegać na całe 7 cali. Asmodeius podniósł się z klęczek mając nagle 3 ręce zamiast 2, a Grześ powiódł po nas jakimś dziwnym, przenikliwym wzrokiem (zespół suchego oka jak nic) i czułem, że nic się przed nim nie ukryje ani za osłoną (cover) ani za przesłoną (obscure). Szybko zajęliśmy upatrzone pozycje za ruinkami bo dały się już słyszeć bojowe okrzyki Chaośników, czyli coś pomiędzy bekaniem a tą druga stroną. W ostatnim momencie przypomniałem sobie jeszcze, że teraz możemy dobrać dodatkowy ekwipunek więc jeden z tzaangorów pobiegł na przedpole i rozstawił dwie barykady oraz jedną przenośna barykadę której nigdy wcześniej nie widziałem a chcieliśmy ją koniecznie wypróbować. Oprócz tego założyliśmy odświętne szaty czarodziejów, wyjąłem z torby jeden zwój na czarną godzinę a rubrykom zamontowaliśmy fikuśne bagnety, które same gryzą i nic nie trzeba umieć (accurate przy akcji odwetowej). Rozpoczęła się bitwa!
W pierwszym punkcie zwrotnym działo się niewiele, oprócz tego, że jeden z nurglowców z wielkiego i paskudnego przemienił się w jeszcze większego i paskudniejszego. Asmodeius próbował coś tam czarami zamotać ale tylko rozdrażnił typa. Grześ jebnał mu jeszcze pomniejszą klątwę, trochę ruchów pozorowanych i to by było na tyle.
Nie dajcie jednak się zwieść. Zaraz potem wszystko zaczęło się dziać bardzo, bardzo szybko. Demoniczny typ puścił pianę i dopadł do naszego rubrica z bolterem, rozszarpując go na strzępy, tamten może go dziabnął z raz albo i nie. W każdym razie rzucił się zaraz dalej w stronę Asmodeiusa. Z drugiej strony kontenera skradał się już następny Legionista z wielkim toporem ale tu gorąco przywitał go nasz Rubricae z miotaczem płomieni. Nie wiem czy był wkurwiony po śmierci kolegi, bo All is Dust, ale przysmażył dobrze. Tamten jeszcze stał bo miał na sobie jakieś nurglowe sztuczki, ale ledwo. Sam nie wiem co działo się dalej, na pewno lider przeciwnika chciał skasować naszego marine plazmą ale poślizgnął się na jakiejś nurglowskiej wydzielinie i nie dość, że prawie nic nie zrobił to przegrzana plazma poparzyła mu krocze. Gdzieś za mną odezwał się nasz Soulreaper cannon waląc na oślep po Demonie, co jednak było mało skuteczne, bo gość miał na sobie wzmocniony magicznie pancerz. Rubrik wziął jednak poprawkę i wypalił w innego Legionistę i tym razem Tzeentch mu sprzyjał bo zdmuchnęło tamtego z planszy. Ich mag w międzyczasie próbował coś przyczarować ale gdzie z czarami na czarowników? Nie wyszło mu to za dobrze, a my zdawaliśmy testy pancerza lepiej niż Hermiona egzamin z eliksirów. W tym momencie wszystko zaczęło mi się zlewać w jeden, pełen emocji heroiczny obraz, płomienie, wybuchy i szczęk kopeshów o szpony. Dość powiedzieć, że utrzymaliśmy pozycje przy kontenerach i nie daliśmy się zepchnąć. Kiedy trochę się uspokoiło trwał już ostatni punkt zwrotny tej potyczki. Po stronie przeciwnika został już tylko operator plazmy i mag. Plaźmiarz szybko zebrał ostatni intel po swojej stronie pola, a potem tchórzliwie pobiegł miedzy kartony i tam przeleżał już do końca bitwy. Za to mag jak na czarownika przystało dobył sztyletu i rzucił się na Asmodeiusa i naszego strzelca z działkiem. Tzeentch mu pobłogosławił dodatkową akcją ale jak to mówią znani sportowcy: To by nic nie dało. Niestety nie zdołał powalić naszego Rubryczka i w konsekwencji wylogował się z tego świata. Tzeentch be praised! Nie znałem swego męstwa, zdobyłem chorągiew. Zaiste, szczęście nam sprzyjało podczas tej wyprawy.
Ostatecznie zebraliśmy 3 intele, 9 kontenerów obroniliśmy i zabiliśmy pięciu dziadów. (CO 3 pkt., TO 9 pkt.-primary objective, Kill Op 5 pkt.)
Zadowoleni otrzepaliśmy szaty I skierowaliśmy się do czekającego już na nas portalu i kolejnej niesamowitej potyczki!