Blog kategorie
Blog archiwum
nie pon wto śro czw pią sob
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30
Astra Militarum – armia inspirowana historią

Astra Militarum (Imperialna Gwardia) to frakcja Warhammer 40k słynąca z mas piechoty, potężnych czołgów i artylerii, które wydają się znajomo wyglądające dla miłośników historii militarnej. Twórcy uniwersum czerpali garściami z realiów historycznych, stylizując jednostki tej armii na podstawie prawdziwego sprzętu wojskowego. Dzięki temu w szeregach Astra Militarum znajdziemy futurystyczne wersje czołgów z I i II wojny światowej, dział samobieżnych, wyrzutni rakiet czy nawet kawalerii. W poniższym artykule przeanalizujemy główne jednostki Astra Militarum dostępne na oficjalnej stronie Games Workshop i wskażemy ich inspiracje militarne – od rhomboidalnych czołgów rodem z okopów po rakietowe wyrzutnie na wzór słynnej Katiuszy. Przygotujcie się na barwną podróż przez lore Warhammera 40k i karty historii jednocześnie!

Czołgi i pojazdy pancerne Astra Militarum

Astra Militarum dysponuje imponującą flotą pojazdów opancerzonych. Te maszyny często wyglądają jak żywcem wyjęte z podręczników historii o wojnach światowych, oczywiście z dodanym grimdarkowym sznytem 41. milenium. Poniżej omówimy najważniejsze czołgi i transportery Gwardii, porównując je do ich historycznych odpowiedników.

Leman Russ – stalowy potwór niczym z I wojny światowej

Leman Russ to podstawowy czołg bitewny Astra Militarum, którego bryła od razu budzi skojarzenia z wczesnymi czołgami XX wieku. Projektanci połączyli w nim cechy kilku historycznych konstrukcji – to w zasadzie mieszanka francuskiego ciężkiego czołgu Char B1 oraz klasycznego brytyjskiego czołgu Mark I–IV z czasów I wojny światowej (tego o charakterystycznym romboidalnym kształcie). Leman Russ ma masywny kadłub z gąsienicami obejmującymi boki oraz dużą wieżę z armatą, co przypomina dodanie wieżyczki do korpusu romboidalnego czołgu z okopów. Co więcej, uzbrojenie Leman Russa – potężne działo o absurdalnie wielkim kalibrze – również nawiązuje do koncepcji przełamujących czołgów z okresu międzywojennego. Podsumowując, ten czołg to hołd dla pionierów broni pancernej: jest wolny, pancerny i sieje grozę jak stalowe kolosy sprzed stu lat.

Char B1

Źródła inspiracji: Char B1 bis był francuskim super-ciężkim czołgiem przełamania z lat 30., uzbrojonym w działo 75 mm w kadłubie i 47 mm w wieży. Z kolei brytyjskie Mark I-IV z I wojny to pierwsze w historii czołgi, zaprojektowane do poruszania się po ziemi niczyjej i gąszczu okopów. Leman Russ łączy te idee – ma przednie działko kadłubowe i boczne sponsony niczym Char B1 oraz sylwetkę przypominającą stalowe “landshipy” z 1917 roku. Nic dziwnego, że fani historii widząc Lemana Russa czują dreszcz nostalgii!

Mark I-IV

 

Baneblade – superciężki kolos w stylu Landkreuzera

Baneblade to legenda Astra Militarum – ogromny, wielowieżowy superczołg, który rozmiarami i uzbrojeniem przewyższa wszystko inne na polu bitwy. Jego odpowiednikiem w świecie rzeczywistym mógłby być nigdy niezrealizowany hitlerowski projekt Landkreuzer P. 1000 Ratte – czołg o masie 1000 ton, uzbrojony w działa kalibru okrętowego. Ratte miał być ruchomą fortecą, posiadającą wiele wież i karabinów, co idealnie pasuje do sylwetki Baneblade’a pełnego dział, wieżyczek i sponsonów. Co prawda Baneblade został zbudowany (przynajmniej w uniwersum 40k), a Ratte pozostał na papierze – ale idea jest ta sama: monstrualny czołg przełamania, mogący zmieść kompanię przeciwnika pojedynczą salwą. Inspiracji można szukać też w radzieckim T-35 – jedynym seryjnie produkowanym czołgu pięciowieżowym z lat 30. XX w. Ten radziecki “potwór” miał jedną dużą i cztery małe wieże, co przywodzi na myśl rozbudowane uzbrojenie Baneblade’a. Baneblade to jakby T-35 na sterydach zmieszany z wyobrażeniami nazistów o czołgach gigantach – prawdziwy czterdziestotysięczny Landkreuzer.

Landkreuzer

 

Źródła inspiracji: Landkreuzer P.1000 Ratte był projektem czołgu tak wielkiego, że przekraczał wszelkie praktyczne granice – według planów miał mieć 35 metrów długości i pancerz grubości do 360 mm. Z kolei radziecki T-35, choć mniejszy, naprawdę istniał i prezentował koncepcję “więcej wież = więcej siły ognia”. Baneblade spaja te koncepcje w jedno, oferując graczom Warhammera namiastkę szalonej rywalizacji zbrojeń z okresu II wojny światowej.

Rogal Dorn – powrót do wielowieżowych czołgów międzywojnia

Najnowszy w ofercie Astra Militarum Rogal Dorn to czołg nazwany na cześć prymarchy, ale stylistyką sięgający głęboko do lat 20. i 30. XX wieku. Już na pierwszy rzut oka widać nawiązania do eksperymentalnych wielowieżowych czołgów okresu międzywojennego, jak brytyjski prototyp Vickers A1E1 Independent czy wspomniany radziecki T-35. Rogal Dorn posiada główną wieżę z armatą oraz dodatkowe uzbrojenie w kadłubie i sponsonach, co jest rzadkością wśród nowoczesnych czołgów, ale było charakterystyczne dla konstrukcji sprzed II wojny światowej. Brytyjski Independent (1926) miał aż pięć wież (jedną dużą z działem i cztery mniejsze z karabinami), zaprojektowany do wspierania piechoty – Rogal Dorn zdaje się być jego duchowym spadkobiercą, oczywiście podkręconym do standardów 41. milenium. Można powiedzieć, że to hołd dla czasów, gdy inżynierowie wierzyli, że “im więcej wież, tym lepiej” – zanim praktyka pokazała, że jedna dobra wieża wystarczy. W realiach Warhammera pragmatyzm schodzi jednak na dalszy plan, a styl i potęga liczą się bardziej!

Vickers A1E1 Independent

Źródła inspiracji: Radziecki T-35 był czołgiem ciężkim z 1933 roku, wyposażonym w pięć wież i inspirowanym brytyjskim czołgiem Independent. Był powolny i skomplikowany, ale jego pojawienie się w defiladach robiło ogromne wrażenie – podobnie jak model Rogal Dorna na stole bitewnym robi wrażenie na graczach. Rogal Dorn to jak ”odziedziczony STC” (Standard Template Construct) po tamtej erze – przenosi ówczesne założenia na grunt dalekiej przyszłości.

T-35

Chimera i Taurox – opancerzone transportery jak z XX wieku

Chimera to opancerzony transporter piechoty (APC) Gwardii, zdolny przewozić oddział żołnierzy przez pole bitwy. Jej prosta, funkcjonalna bryła przywodzi na myśl klasyczne transportery jak amerykański M113 czy radziecki BMP-1. Ma gąsienice, przedział desantowy z tyłu i wieżyczkę z bronią maszynową lub działkiem – czyli wszystko to, co znamy z realnych transporterów opancerzonych późnej połowy XX wieku. Taurox natomiast jest nowszym pojazdem kołowo-gąsienicowym (half-trackiem) o ostrych kształtach. Jego stylizacja wywołała u fanów uśmiech, bo przypomina niemieckie półgąsienicowe transportery z II wojny światowej (np. Sd.Kfz. 251) przerobione na współczesny sposób. Taurox ma częściowo gąsienice i koła, co jest dość nietypowe – wielu hobbystów przerabia go nawet na pełne koła, by wyglądał jak klasyczny wojskowy opancerzony samochód ciężarowy. Oba pojazdy – Chimera i Taurox – pełnią rolę, jaką w prawdziwych armiach odgrywają transportery: chronią piechotę przed ostrzałem i szybko przewożą ją na linię frontu.

M113

Źródła inspiracji: M113 to amerykański transporter gąsienicowy wprowadzony w latach 60., lekko opancerzony, zdolny przewozić drużynę żołnierzy. Chimera odzwierciedla jego prostotę i uniwersalność (może służyć za bazę pod różne wersje broni). Taurox z kolei wydaje się inspirowany koncepcją niemieckich pojazdów półgąsienicowych – które łączyły zalety kół (szybkość na drogach) i gąsienic (terenowość). W Warhammerze styl zdecydowanie wygrywa z realizmem, stąd wygląd Tauroxa wzbudza nostalgię za “pancernymi rydwanami” z frontu wschodniego.

Hellhound – czołg z miotaczem ognia jak Churchill Crocodile

Hellhound to specjalistyczny czołg z miotaczem ognia, używany przez Astra Militarum do oczyszczania okopów i bunkrów wroga żywym ogniem. Ten koncept nie jest wymysłem czystej fantazji – w II wojnie światowej istniały podobne maszyny, np. brytyjski Churchill Crocodile, czyli ciężki czołg piechoty Churchill wyposażony w miotacz ognia zamiast przedniego karabinu maszynowego. Crocodile przenosił łatwopalną mieszankę w specjalnej opancerzonej przyczepie ciągniętej z tyłu i potrafił miotać ogień na ponad 100 metrów. Hellhound co prawda nie ciągnie cysterny (wszystko ma na pokładzie), ale idea jest ta sama – pancerna miotacza płomieni. Styl Hellhounda przypomina również radzieckie czołgi OT-34 (wersja T-34 z miotaczem) czy amerykańskie Shermany “Zippo” używane na Pacyfiku. Zobaczywszy Hellhounda, historycy wojskowości z miejsca rozpoznają koncepcję “flammpanzera”, która siała postrach w realnych konfliktach.

Churchill Crocodile

Źródła inspiracji: Churchill Crocodile został użyty m.in. podczas lądowania w Normandii do likwidowania umocnień – niemieccy żołnierze panicznie bali się tych wozów, bo ogień z nich dosłownie “wlewał się” do bunkrów. Hellhound w Warhammerze budzi podobny respekt na stole – już sama jego obecność wymusza na przeciwniku roztropność. Możemy więc śmiało powiedzieć, że Hellhound to Crocodile przeniesiony w 41. milenium, z tą różnicą, że pali ksenosów i heretyków zamiast nazistów.

Sentinel – dwunożny zwiadowca a realne prototypy mechów

Sentinel jest nietypowym pojazdem rozpoznawczym Astra Militarum – to jednoosobowy kroczący mech przypominający mały dwunożny wynalazek z filmów sci-fi. Choć w rzeczywistości nie używa się dwunożnych maszyn bojowych, warto wspomnieć, że w latach 60. XX w. General Electric eksperymentował z czteronożnym pojazdem kroczącym nazwanym Walking Truck (Cybernetic Anthropomorphous Machine) dla armii USA. Był to raczej ciekawy prototyp niż praktyczny pojazd, ale dowiódł, że kroczące maszyny mogą pokonywać trudny teren, choć mają problemy ze stabilnością i prędkością. Sentinel w uniwersum Warhammera pełni rolę zbliżoną do roli jeepów czy lekkich czołgów rozpoznawczych w dawnych konfliktach – ma patrolować teren, szybko reagować i w razie czego ostrzeliwać wroga z zamontowanej broni (np. działka automatycznego czy wyrzutni rakiet). Jego konstrukcja – otwarta kabina na dwóch nogach – to bardziej hołd stylistyczny dla klimatów science-fiction (kto nie widzi w nim echa słynnych kroczących maszyn z filmów?) niż nawiązanie do konkretnej maszyny historycznej. Mimo to, sama idea zwiadu na lekkim pojeździe jest jak najbardziej realna: w tej roli w przeszłości występowały np. niemieckie samochody pancerne Sd.Kfz. 222 czy brytyjskie czołgi lekkie Stuart. Sentinel to po prostu ich futurystyczna, “pancernonoga” interpretacja.

Źródła inspiracji: Kroczące pojazdy pozostały ciekawostką technologiczną w realnym świecie – żaden nie trafił na wyposażenie armii na szerszą skalę. Jednak koncepcja mechanicznego zwiadowcy przetrwała w popkulturze (Mechy, AT-ST z „Gwiezdnych Wojen” itp.), a Sentinel doskonale wpisuje się w tę tradycję. Można uznać, że Astra Militarum wykorzystuje to, co w naszym świecie pozostało w sferze marzeń inżynierów. W efekcie mamy kosmicznego “jeepa” na dwóch nogach – bo czemu nie!

Artyleria i wsparcie Astra Militarum

Ciężka artyleria to “Młot Imperatora” – w Astra Militarum znajdziemy wiele jednostek wsparcia ogniowego, których projekty wzorowane są na historycznych armatach samobieżnych i wyrzutniach rakiet. Gwardia słynie z zasypywania wroga gradem pocisków artyleryjskich, a ich działa samobieżne wyglądają znajomo dla fanów militariów. Przyjrzyjmy się im bliżej.

Basilisk – mobilna armatohaubica rodem z Hummela

Basilisk to samobieżna armatohaubica Astra Militarum, znana z dalekosiężnego działa Earthshaker zamontowanego na podwoziu czołgowym (podwoziu Chimery). Wyglądem Basilisk przypomina niemieckie działa samobieżne z II wojny światowej, takie jak Hummel czy Wespe – pojazdy z odkrytym przedziałem bojowym z tyłu, mieszczące haubicę i obsługę. W istocie Basilisk ma otwartą od góry, lekko opancerzoną kabinę bojową na tylnej części kadłuba, mieszczącą działo i załogę. To dokładnie ta sama koncepcja co w Hummelu: silnik z przodu, działo 150 mm z tyłu, brak stropu nad głowami załogi (co ułatwia obsługę działa i redukuje wagę). Historyczny Hummel wystrzeliwał potężne pociski, zapewniając wsparcie ogniowe Wehrmachtowi – Basilisk spełnia identyczną rolę dla Gwardii, rażąc wroga zza linii frontu celnym, śmiercionośnym ostrzałem. Charakterystyczny dla Basiliska hydrauliczny spychacz-oparcie z tyłu (tzw. lemiesz) służy do stabilizacji przy strzale – to detal obecny też w wielu prawdziwych armatach holowanych i samobieżnych.

Źródła inspiracji: Hummel (pol. “Trzmiel”) był niemiecką armatohaubicą samobieżną z 1943 roku, zbudowaną na podwoziu czołgu Panzer IV. Miał otwarty przedział bojowy z haubicą 15 cm sFH 18; silnik umieszczono centralnie, by zrównoważyć ciężar działa. Opis Hummela mógłby pasować i do Basiliska: “silnik przesunięty do środka pojazdu, z tyłu otwarty przedział z armatą i załogą”. Basilisk to zatem Hummel przyszłości – większy kaliber, dłuższy zasięg, ale zasada działania ta sama. Nawet konieczność “składania” podpór stabilizacyjnych przed strzałem jest wzięta prosto z artylerii II wojny. Można śmiało powiedzieć, że każdy fan militariów, patrząc na Basiliska, widzi w nim echa dawnych dział samobieżnych.

Hydra – czterolufowa obrona przeciwlotnicza jak Wirbelwind

Hydra to przeciwlotniczy czołg Gwardii, wyposażony w cztery sprzężone automatyczne działka przeciwlotnicze w obrotowej wieży. Jeśli wyda się Wam to znajome, macie rację – w historii najsłynniejszą taką konstrukcją był niemiecki Flakpanzer IV “Wirbelwind”. Wirbelwind powstał w 1944 roku na podwoziu Panzer IV i posiadał odkrytą, wielościenną wieżyczkę z zamontowanym czterolufowym działkiem kal. 20 mm Flakvierling 38. Hydra to w zasadzie to samo, przeniesione w realia Warhammera 40k: gąsienicowe podwozie (Chimera) plus wieża z czterema lufami szybkostrzelnych autocannonów. Co ciekawe, nawet powód, dla którego wieża Hydry jest otwarta od góry, ma swój precedens historyczny – w Wirbelwindzie zrezygnowano z zamkniętego stropu, bo cztery działka generowały za dużo dymu i gazów prochowych podczas strzelania. Hydra dzieli ten design – jej wieża też jest otwarta, co pozwala łatwo odprowadzać gazy i ułatwiać chłodzenie broni. Funkcja oczywiście też jest identyczna: osłona nieba przed atakami lotniczymi. Gdy nadciągają hufce Xenos z powietrza, Hydry pracują jak szalone, tworząc ścianę ognia – dokładnie tak, jak robiły to podczas II wojny światowej pojazdy typu Wirbelwind czy amerykański M16 MGMC (Half-track z czterema wielkokalibrowymi Browningami).

 ZSU-23-4

Źródła inspiracji: Niemiecki Wirbelwind uzbrojony w cztery 20 mm działka mógł wystrzeliwać potoki pocisków przeciw samolotom nurkującym Aliantów. Chociaż skuteczność 20 mm przeciw ciężkim bombowcom bywała ograniczona, maszyny te siały postrach wśród pilotów i piechoty (gdy używano ich również przeciw celom naziemnym). Hydra wiernie odtwarza ten schemat – nawet jej kaliber (standardowo 4×autocannon ~ 40 mm) i sylwetka przypominają późniejsze powojenne systemy ZSU-23-4 Szyłka (radziecka czterolufowa armata 23 mm na podwoziu gąsienicowym). Dla fanów militariów Hydra to po prostu Wirbelwind/Szyłka w świecie Warhammera – a któż nie chciałby postawić na stole tak kultowego sprzętu?

Manticore – rakietowa artyleria jak słynna Katiusza

Manticore to wyrzutnia rakiet dalekiego zasięgu używana przez Astra Militarum, wyposażona zazwyczaj w cztery wielkie pociski. Jej odpowiednikiem historycznym jest radziecka BM-13 “Katiusza” – słynna wyrzutnia rakietowa z okresu II wojny światowej, zwana “organami Stalina”. Katiusze (montowane na ciężarówkach ZIS-6) nie miały co prawda czterech potężnych rakiet, lecz kilkanaście mniejszych szyn, ale rola i sposób działania były podobne: salwa rakietowa zadająca druzgocący cios na dużym obszarze. Manticore strzela pociskami zwanymi Storm Eagle – w grze przekłada się to na niszczycielskie uderzenia artyleryjskie spadające na wroga spoza zasięgu jego broni. Katiusze również słynęły z tego, że potrafiły dostarczyć nagle ogromną ilość materiału wybuchowego na cel, choć kosztem celności. Obie bronie są relatywnie lekko opancerzone i wrażliwe na ogień kontrbateryjny, więc tak jak załogi Katiuszy musiały szybko zmieniać pozycję po odpaleniu salwy, tak Manticore w lore też stara się unikać wykrycia przez wroga. Nawet dźwięk i efekt psychologiczny są podobne – wycie startujących rakiet budzi panikę przeciwnika (niemieccy żołnierze w 1941 r. ochrzczili Katiusze mianem organów Stalina właśnie z powodu ich przeciągłego wycia). Mantikora to zatem idealny przykład broni inspirowanej słynną artylerią rakietową, tylko podkręconej do realiów 41. milenium.

Źródła inspiracji: Katiusza BM-13 była pierwszą masowo używaną bronią typu MLRS (wyrzutnia wieloprowadnicowa) – jej rakiety kal. 132 mm siały postrach na froncie wschodnim, choć trafiały mniej precyzyjnie niż klasyczna artyleria. Ich zaletą była prostota, niski koszt i mobilność – montowano je na zwykłych ciężarówkach, więc po ostrzale mogły szybko odjechać. Manticore dziedziczy te cechy: to de facto rakiety na platformie mobilnej (podwozie Chimery), które dostarczają bardziej intensywny ostrzał niż tradycyjne działa, kosztem celności i czasu przeładowania. W ten sposób twórcy Warhammera oddali hołd jednej z najsłynniejszych broni II wojny światowej, dodając jej jeszcze większą siłę rażenia.

Deathstrike – pocisk balistyczny niczym radziecki Scud

Deathstrike Missile Launcher to ekstremalna jednostka wsparcia Gwardii – wyrzutnia jednej ogromnej rakiety balistycznej zdolnej zmieść najtwardsze cele (w fabule 40k nawet całe miasta). Jej realnym odpowiednikiem są mobilne wyrzutnie rakiet balistycznych, takie jak sowiecki Scud. Scud to seria taktycznych pocisków balistycznych ziemia-ziemia opracowanych przez ZSRR w czasie Zimnej Wojny, przenoszonych na dużych ciężarówkach MAZ-543. Wyrzutnia Deathstrike wygląda bardzo podobnie: duży pocisk ustawiany w pozycji startowej na platformie gąsienicowej (u Gwardii również na podwoziu Chimery). Sama idea – jeden ogromny pocisk do strategicznego uderzenia – to odwzorowanie konceptu Scudów i innych rakiet wprowadzenia broni jądrowej lub chemicznej na pole walki. W grze Deathstrike wymaga spełnienia specjalnych warunków, by odpalić swój pocisk – podobnie jak w rzeczywistości odpalenie rakiety balistycznej to ostateczność, wymagająca przygotowania i zabezpieczenia. Lot i spadek takiego pocisku budzi grozę – gracze Warhammera czekają tury na ten moment, a przeciwnik stara się zniszczyć wyrzutnię zawczasu. To dokładnie odzwierciedla sytuację z “polowaniem na Scudy” podczas I wojny w Zatoce w 1991 roku, gdy siły koalicji starały się namierzyć i zniszczyć mobilne wyrzutnie zanim te odpalą rakiety. Jak widać, nawet tak futurystyczna broń jak Deathstrike ma swe korzenie w zimnowojennych arsenałach.

Źródła inspiracji: Radziecki R-17 Elbrus (Scud-B) to najbardziej znany wariant – używano go m.in. przez armię Iraku do ostrzału celów w Izraelu i Arabii Saudyjskiej w 1991 roku. Był to pocisk o zasięgu kilkuset kilometrów, odpalany z mobilnej wyrzutni na podwoziu MAZ-543. “Scud” stał się synonimem takiej broni. W Warhammerze Deathstrike to właśnie taki “Scud” Imperium – ostateczna broń taktyczna. Nawet profil sylwetki (wielka rakieta skierowana ku niebu, gotowa do startu) został oddany przez model z ogromnym realizmem. Dla ciekawostki: w języku angielskim “to scud” oznacza pędzić z wiatrem – i faktycznie pociski Scud pędziły po wysokiej trajektorii ku swoim celom. Deathstrike czyni to samo, przenosząc klasyczne wyobrażenie rakiet strategicznych na grunt bitew Warhammera 40k.

Piechota i uzbrojenie Astra Militarum

Choć czołgi i działa są widowiskowe, szeregowi piechurzy Astra Militarum również noszą wyposażenie inspirowane realnym uzbrojeniem. Uniformy i broń żołnierzy Gwardii przywołują skojarzenia z rozmaitymi epokami – od I wojny światowej, przez II wojnę, po konflikt w Wietnamie. Ta różnorodność nadaje armii unikalnego charakteru “historycznego miksu” w kosmicznym wydaniu. Oto kilka przykładów, jak kultura militarna różnych czasów żyje w designie jednostek Gwardii.

Cadianie i lasgun – kosmiczny karabin inspirowany bronią strzelecką

Cadian Shock Troops to wzorcowi żołnierze Astra Militarum – wyposażeni w charakterystyczne mundury z hełmami, pancerze torso i oczywiście karabiny laserowe zwane lasgunami. Ich wygląd jest celowo uniwersalny, ale fani szybko dostrzegają analogie: Cadianie przypominają współczesnych żołnierzy (np. armii amerykańskiej lub brytyjskiej) z domieszką stylu z okresu II wojny światowej. Ich hełmy mają kształt zbliżony do amerykańskich hełmów PASGT/Kevlar lub nawet dawnych hełmów M1 z czasów WW2. Zielone umundurowanie i oporządzenie nawiązują do standardu NATO, ale i do radzieckich uniformów z okresu zimnej wojny. Najciekawszy jednak jest lasgun – broń energetyczna, która pełni rolę karabinu maszynowego żołnierza Gwardii. Wygląd lasguna (zwłaszcza Kantrael pattern używany przez Cadian) przypomina trochę zmodyfikowanego brytyjskiego SA80 albo amerykańskiego M16 z górną rączką. Choć strzela wiązką energii, w praktyce na polu bitwy jest traktowany jak analog karabinu automatycznego kalibru ok. 5,56–7,62 mm. Nie bez kozery w fandomie krąży żart, że lasgun to tylko “nieco lepsza latarka” – podobnie jak rzeczywiste karabiny, jest skuteczny głównie w masie i ogniu ciągłym, ale przeciw czołgom wiele nie zdziała.

Źródła inspiracji: Projektanci Warhammera starali się, by podstawowa piechota była “generic soldiers” – tak by każdy gracz mógł w nich zobaczyć odzwierciedlenie ulubionej armii z historii. Stąd Cadianie mają w sobie coś z amerykańskich GI z lat 40. (olivkowy kolor, proste stalowe hełmy) i coś z nowoczesnych komandosów (kamizelki pancerne). Lasgun natomiast formą nawiązuje do klasycznych karabinów – posiada magazynek, łoże i kolbę, mimo że mógłby ich nie potrzebować (energia!). To dodaje realizmu – gracze czują, że to “prawdziwa broń” w rękach żołnierza. W istocie możemy uznać lasgun za futurystyczny odpowiednik AK-47 lub M16 – prostej, masowo produkowanej broni dla masowej armii. Jego siła ognia w dużej mierze zależy od liczby strzelających – co jak żywo przypomina realia historyczne piechoty.

Catachanie – dżunglowi komandosi jak z Wietnamu

Catachan Jungle Fighters to formacja Astra Militarum wywodząca się ze świata porośniętego śmiertelnie niebezpieczną dżunglą. Ich styl to hołd dla amerykańskich żołnierzy z wojny w Wietnamie oraz filmowych komandosów kina akcji lat 80. Catachanie noszą czerwone bandany, często są obnażeni do pasa, muskularni, obwieszeni wielkimi nożami i amunicją – czyż nie przypomina to postaci granych przez Sylvestra Stallone (Rambo) czy Arnolda Schwarzeneggera (Dutch z filmu “Predator”)? Ich uzbrojenie również wpisuje się w ten klimat: lubują się w ciężkich karabinach (w uniwersum 40k to ciężkie boltery, miotacze ognia itp.), a ich szturmowe lasguny bywają przedstawiane z krótszymi lufami i granatnikami podwieszanymi, niczym karabinek M16 z granatnikiem M203, ulubiona broń sił USA w latach 60-70. Catachanie to twardziele, dla których dżungla to drugi dom – tak jak amerykańscy Green Berets i inne jednostki specjalne operujące w Wietnamie. Nawet ich taktyka “hit-and-run” i zastawiania pułapek wpisuje się w obraz wojny w dżungli.

Predator 

Źródła inspiracji: Wizerunek Catachan jest tak jawnie zaczerpnięty z popkultury i historii, że Games Workshop wręcz nigdy tego nie ukrywało. Oficjalne figurki z lat 90. były niemal karykaturami komandosów z filmu Predator – z minigunami, cygarami w zębach itd. Historycznie zaś dżunglowy teatr działań to głównie Wietnam 1965-75: tam żołnierze porzucali ciężkie hełmy na rzecz lżejszych bandan, malowali twarze w maskujące barwy i polegali na maczetach oraz sile mięśni w walce z naturą. Catachanie podkręcają to do ekstremum (każdy przypomina młodego Rambo), co oddaje ich reputację najdzikszych wojowników Imperium. Krótko mówiąc, Catachan Jungle Fighters to Wietnamczycy Warhammera, tyle że walczący z orkami i kosmicznymi robalami zamiast Vietcongu.

Death Korps of Krieg – żołnierze w maskach niczym piechota z okopów

Death Korps of Krieg to fanatyczni żołnierze wywodzący się ze zrujnowanego wojną atomową świata Krieg. Ich stylizacja to jednoznaczne nawiązanie do realiów I wojny światowej oraz estetyki niemieckich żołnierzy z frontu zachodniego. Noszą charakterystyczne płaszcze, hełmy typu stahlhelm lub picklehauby (z kolcami), a przede wszystkim noszą maski gazowe nie zdejmując ich praktycznie nigdy. Ten wygląd odsyła do obrazów z okopów Verdun czy Sommy, gdzie żołnierze w maskach przeciwgazowych brodzili w błocie pełnym drutu kolczastego. Death Korps są wręcz zbudowani na mitologii “chwały poprzez cierpienie” zrodzonej w I wojnie – ich doktryna to frontalne ataki niezależnie od strat, dokładnie jak niesławne szarże przez ziemię niczyją. Nawet ich inżynieryjne wyposażenie – łopaty okopowe, bagnety, ciężkie moździerze – przywodzi na myśl krwawy konflikt pozycyjny 1914-1918. Warto wspomnieć, że sama nazwa “Korps” i stylistyka formacji wskazuje wprost na pruskie korzenie (pruska musztra, oficerowie z szablami, końmi), a historia ich planety opowiada o wojnie domowej i użyciu broni masowej zagłady – analogia do I wojny i rewolucji jest czytelna.

Źródła inspiracji: W fandomie nie jest tajemnicą, że Death Korps of Krieg to “Kosmiczni Niemcy z I Wojny”. Ich uniformy to niemal kopia umundurowania niemieckiego Sturmtruppe z 1916 roku (długi szary płaszcz, stahlhelm, gasmaske). Nawet pozycje strzeleckie na artach przedstawiają ich z karabinami maszynowymi ustawionymi na trójnogach, obsługiwanymi przez załogi w maskach – zupełnie jak stare fotografie z Ypres czy Paschendeale. To wszystko tworzy klimat ponurej determinacji i pogardy dla śmierci, jaki historycznie przypisywano żołnierzom walczącym w okopach. Można więc śmiało powiedzieć, że gdyby przenieść regiment piechoty z czasów Wielkiej Wojny w 41. tysiąclecie i dać mu laserowe karabiny, wyglądałby dokładnie tak, jak Death Korps of Krieg.

Rough Riders – kawaleria z lancami w futurystycznym wydaniu

Attilan Rough Riders (znani też ogólnie jako Rough Riders Gwardii) to kawaleria Astra Militarum – tak, dobrze czytacie, w świecie pełnym czołgów i mechów Imperium wciąż używa konnych szarż! Ta jednostka to ukłon w stronę historycznej kawalerii z przełomu XIX i XX wieku, zwłaszcza legend takich jak husaria czy uhlani. Attilańscy jeźdźcy są stylizowani na nomadów stepowych – noszą futrzane czapy, mają srogie wąsy i władają długimi kopiami z wybuchowymi końcówkami. To od razu przywodzi na myśl wizerunek tatarskich czy kozackich kawalerzystów z I wojny światowej, uzbrojonych w lance. Co więcej, sama nazwa “Attilańscy” wskazuje inspirację Hunami i Mongołami (Attila – wódz Hunów). Na polach bitew Warhammera Rough Riders pędzą na swoich wiernych rumakach (czasem w lore są to zmutowane konie lub inne zwierzęta) i uderzają na wroga zanim ten zdąży zareagować. W realnym świecie kawaleria z lancami to widok, który zniknął po 1918 roku – ostatnie szarże (jak słynna polska szarża pod Krojantami 1939) stały się raczej mitem niż realną taktyką. Jednak w 40k wszystko jest możliwe, więc futurystyczni ułani potrafią nawet polować na orki czy Tyranidy z końskiego grzbietu.

Źródła inspiracji: Historycznie kawaleria odgrywała wielką rolę do początków XX wieku. Ułani austriaccy, polscy czy kozacy rosyjscy wyposażeni byli w lance – długie drzewce z grotem – którymi szarżowali na wroga. W czasie I wojny światowej zdarzały się starcia kawaleryjskie na Wschodzie, a nawet w 1939 roku polska kawaleria stoczyła kilka walk (choć popularny mit o szarży z lancami na czołgi jest przesadzony). Rough Riders przenoszą tę romantyczną, ale i tragiczną figurę wojownika na koniu w realia sci-fi. Ich lance wyposażone są w głowice wybuchowe – co można uznać za rozwinięcie pomysłu, by zwiększyć siłę przebicia lanc (choć prawdziwi ułani takich nie mieli). Można też doszukiwać się analogii do lansjerów napoleońskich czy nawet średniowiecznych rycerzy – bo w Warhammerze 40k historia lubi zataczać koło i dawne formy walki powracają, tylko w nowej odsłonie. W efekcie otrzymujemy oddziały, które łączą etos szlacheckiej kawalerii z brutalnością przyszłości – unikalny i barwny akcent w armii Astra Militarum.

Bronie wsparcia – ciężkie karabiny, miotacze i moździerze

Na koniec warto wspomnieć o różnych ciężkich broniach piechoty, które również wzorowane są na prawdziwym uzbrojeniu. Gwardziści operują zespołowo przy karabinach ciężkich typu Heavy Bolter – ich odpowiednikiem jest klasyczny ciężki karabin maszynowy jak Browning M2 (.50 cal) lub radziecki DSzK 12,7 mm. W grze obsługują je dwuosobowe zespoły, dokładnie jak w rzeczywistości obsługa CKM składała się z strzelca i ładowniczego. Autocannon Gwardii (szybkostrzelne działko 20-40 mm) to de facto odpowiednik automatów przeciwlotniczych lub działek jak Oerlikon 20 mm – również często obsługiwanych w dwuosobowych teamach w realu. Lascannon, potężna broń przeciwpancerna, pełni rolę porównywalną z przeciwpancernymi armatami (np. słynna niemiecka PaK 40 75 mm) – jest ciężka, nieruchawa, ale zdolna przebić najgrubszy pancerz. Moździerze Astra Militarum kal. 81 mm są wręcz bezpośrednim nawiązaniem do standardowych moździerzy piechoty używanych od I wojny po dziś dzień, zapewniając zagięty tor ostrzału na krótkim dystansie. Wyrzutnie rakiet (Missile Launchers) przypominają swoim designem bazooki z WW2 lub nowocześniejsze RPG-7 czy Carl Gustaf – czyli broń drużynową przeciw czołgom. Nawet miotacze ognia używane przez poszczególnych żołnierzy Gwardii to echo wojskowych miotaczy z WW2 (np. amerykański M2 Flamethrower), które siejąc ogień na krótkim dystansie czyściły bunkry podobnie, jak robią to w grze przeciw hordom orków.

Każdy element uzbrojenia piechoty Astra Militarum ma więc swój historyczny pierwowzór. Dzięki temu, choć akcja dzieje się w odległej przyszłości, sposób walki Gwardii jest dla nas zrozumiały – widzimy w tym odbicie taktyki i sprzętu znanego z historii. Fani militariów mogą spojrzeć na stół bitewny Warhammera 40k i powiedzieć: “Aha, to jest jak II wojna światowa w kosmosie!” – i będą mieli sporo racji. Astra Militarum żywcem przenosi ducha żołnierzy z dawnych wojen w realia science-fiction, co czyni ją jedną z najbardziej klimatycznych i lubianych armii w uniwersum.

Podsumowanie

Astra Militarum to frakcja pełna militarnych smaczków dla pasjonatów historii. Od czołgów inspirowanych Mark I i Char B1, przez superciężkie Baneblade’y przypominające niezrealizowane Ratte, artylerię rakietową à la Katiusza, aż po piechotę wyglądającą jak żołnierze z okopów Verdun – Imperium Człowieka walczy narzędziami dobrze nam znanymi z dziejów wojen. Ta mieszanka sprawia, że świat Warhammera 40k wydaje się zarazem obcy i znajomy. Mamy kosmos, obcych i heretyków, ale walka z nimi toczy się karabinami, czołgami i bagnetem na broń, jak sto lat temu. Dla fanów to świetna zabawa, bo można malując armię puścić wodze fantazji i nadać jej styl ulubionej epoki – nic nie stoi na przeszkodzie, by zrobić sobie pluton Cadian rodem z frontu II wojny czy szwadron Rough Riders stylizowanych na ułanów. Mamy nadzieję, że ten przegląd ukazał Wam bogactwo inspiracji kryjących się w jednostkach Gwardii Imperialnej. Astra Militarum to prawdziwy most między historią a fantastyką, gdzie każdy czołg i każda broń opowiada dwie historie naraz: jedną w 41. milenium i jedną tu, na Ziemi. Przygotujcie więc wasze pędzle i modele – niech Młot Imperatora uderzy z mocą historii!

Słowa kluczowe: Astra Militarum, Warhammer 40k pojazdy, inspiracje militarne, czołgi Imperial Guard, historyczne odpowiedniki, czołg Leman Russ, Baneblade Landkreuzer, Katiusza Manticore, Wirbelwind Hydra, Imperial Guard WWII analogs.

(Bibliografia):

  • StarfleetJedi.net – dyskusja o inspiracjach czołgu Leman Russ

  • Wikipedia (PL) – Czołg ciężki T-35: opis konstrukcji wielowieżowej inspirowanej brytyjskim Independent

  • Wikipedia (EN) – Landkreuzer P.1000 Ratte: dane projektu superciężkiego czołgu (1000 ton)

  • Wikipedia (EN) – Hummel: niemieckie działo samobieżne z otwartym przedziałem bojowym

  • Wikipedia (EN) – Wirbelwind: niemiecki czterolufowy Flakpanzer, otwarta wieża z działkami 20 mm

  • Wikipedia (EN) – Katyusha rocket launcher: opis działania wyrzutni BM-13 (intensywny ostrzał obszarowy kosztem celności)

  • Wikipedia (EN) – Scud missile: opis taktycznych pocisków balistycznych ZSRR z okresu zimnej wojny

  • Wikipedia (EN) – Mil Mi-24 Hind: opis śmigłowca szturmowego z funkcją transportu żołnierzy (8 osób na pokładzie)

 

Zaloguj się
Nie pamiętasz hasła? Zarejestruj się
Zadzwoń! 780 154 411
do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl